Jednym ze skutków ubocznych mojego pobytu w Lublinie jest to, że powróciła do mnie chęć pisania. Skończyłam przecież kiedyś studia scenariopisarskie, a z tymi wszystkimi językami już prawie zapomniałam o tym. No i stało się: chcę pisać. Piszę bardzo powoli, o wiele wolniej, niż by się chciało.
Prezes UOKiK Tomasz Chróstny postawił spółce InCruises International LLC z Portoryko zarzuty naruszania zbiorowych interesów konsumentów. Mamy podejrzenie, że firma InCruises International działa w systemie konsorcyjnym, zwanym też argentyńskim. Jest on zakazany przez prawo i uznawany za nieuczciwą praktykę. W przeszłości tego typu działalności kończyły się dotkliwymi stratami dla konsumentów – ostrzega Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. I tłumaczy, że w tym przypadku system może polegać na zarządzaniu pieniędzmi zebranymi od uczestników programu w celu sfinansowania rejsów. Trzeba pamiętać, że korzyści dla uczestników w systemach konsorcyjnych finansowane są z wpłat innych i zwykle po pewnym czasie zaczyna brakować pieniędzy i system upada – mówi Tomasz Chróstny. Kusząca cena rejsów po Karaibach Spółka InCruises oferuje konsumentom z całego świata udział w programie członkowskim w rejsach. Jego uczestnicy płacą co miesiąc opłatę subskrypcyjną – 100 dol., która jest wymieniana na wewnętrzne punkty tzw. Dolary Rejsowe (DR), przy czym 1 dol. to 2 DR. Dolarami Rejsowymi można płacić za wycieczki statkiem, z tym że w pierwszym roku można wykorzystać maksymalnie 60 proc. zgromadzonych punktów, a resztę trzeba dopłacić prawdziwymi pieniędzmi. Pula do wykorzystania na rejsy stopniowo wzrasta, tak że w piątym roku udziału w projekcie, czyli po wpłacie co najmniej 4900 dol., można już wydać 100 proc. posiadanych DR na morską wyprawę. Dodatkowo firma rekrutuje tzw. partnerów, którym płaci za namówienie innych do wejścia do programu. poleca Przykład: rejs – kupowany przez InCruises od regularnych linii – kosztuje 2000 dol. Konsument, który uczestniczy w programie od 13 miesięcy, wpłacił 1300 dol., co oznacza, że uzbierał 2600 Dolarów Rejsowych. W drugim roku udziału może wykorzystać 70 proc. tej kwoty, czyli 1820 DR. Resztę – brakujące do ceny rejsu 180 USD – musi dopłacić w amerykańskiej walucie. W sumie więc wycieczka kosztuje ponad 25 proc. taniej, czyli 1480 dol. Różnicę pokrywa firma InCruises, której przychody pochodzą w zdecydowanej większości z wpłat członków. Tak więc, gdyby wszyscy uczestnicy programu zdecydowali się na rezerwację w jednym czasie, to zgromadzone środki nie pozwoliłyby na rezerwację rejsów – przestrzega UOKiK. Rezygnacja to też strata pieniędzy Dla funkcjonowania programu niezbędny jest ciągły dopływ nowych pieniędzy. Z naszych ustaleń wynika, że większość osób uczestniczy w nim biernie – uiszczając opłaty, a nie w sposób czynny – korzystając z rejsów – wskazuje UOKiK. Z dotychczasowych ustaleń #UOKiK wynika, że gdyby wszyscy uczestnicy programu Członkostwa w Rejsach INCRUISES zdecydowali się na rezerwację w jednym czasie, to zgromadzone środki nie pozwoliłyby na rezerwację rejsów. UOKiK (@UOKiKgovPL) July 20, 2022 Na dodatek wycofanie się z programu oznacza straty finansowe. Zgodnie z umową z InCruises International konsument, który rezygnuje z członkostwa, nie ma szansy na odzyskanie wpłaconych pieniędzy, a zgromadzone na jego koncie Dolary Rejsowe przepadają. Jeśli natomiast ktoś zaprzestaje wpłat, to jego członkostwo jest zawieszane. Na jego odblokowanie ma rok – musi jednak uzupełnić wszystkie zaległe płatności i wrócić do regularnego opłacania subskrypcji. Jeśli tego nie zrobi, traci wszystkie zebrane Dolary Rejsowe. UOKiK ostrzega konsumentów Po postawieniu spółce InCruises International zarzutu działania w systemie konsorcyjnym uznałem, że jest duże ryzyko, że konsumenci biorący udział w tym programie mogą stracić wpłacone pieniądze. Dlatego wydałem ostrzeżenie konsumenckie – mówi Tomasz Chróstny, prezes UOKiK. Program Członkostwa w Rejsach INCRUISES to może być system konsorcyjny. Taki system jest korzystny tylko dla osób, które otrzymają świadczenie najwcześniej. Dla jego funkcjonowania niezbędny jest ciągły dopływ nowych środków. UOKiK (@UOKiKgovPL) July 20, 2022 Zgodnie z ustawą o ochronie konkurencji i konsumentów prezes UOKiK ma możliwość wydania ostrzeżenia, gdy istnieje szczególnie uzasadnione podejrzenie, że przedsiębiorca stosuje nielegalną praktykę, która może narazić szeroki krąg konsumentów na znaczne straty lub niekorzystne skutki finansowe. Czytaj także: Módl się, by nie zhakowali ci konta. Bank ci nie pomoże. Załatwi cię jak tę okradzioną emerytkę
Aby wszystko się spełniło, o czym marzysz o czym śnisz. By pogodnie mijały sny, z głębi serca życzymy Ci. Dużo szczęścia i radości, sto lat życia mało złości. Dni spokoju pełnych wygód, Dużo słońca wielu przygód! Życzą: Tadzik, Grażynka i Aga
Lotto - uważaj o czym marzysz! Uśmiech losu może łatwo zamienić się w złośliwy grymas. „Lotto” to komedia teatralna, która każe zmienić wszelkie poglądy o szczęściu i przyjaciołach. Do Heleny i Mikołaja los wreszcie się uśmiechnął. Sukces chcą świętować w towarzystwie przyjaciół, ale fortuna kołem się toczy, a to, co braliśmy za uśmiech losu, prędko może nam dostarczyć wielu kłopotów. Bohaterowie spektaklu będą musieli na nowo zdefiniować pojęcia szczęścia i przyjaźni. Ale znacznie trudniejsze będzie zmierzenie się z tym, jak oni wszyscy widzą siebie samych. Komedia Sigariewa bawi, ale też odsłania śmieszność każdego, kto ma się za wybrańca losu. Jest błyskotliwą opowieścią o każdym, kto wierzy, że raz zdobyte szczęście – zawsze już będzie po jego stronie. Czyli… o każdym z Kurowska Edyta Herbuś / Natalia RybickaAndrzej Popiel Robert WabichRoman Bugaj Autor: Wasilij SigariewReżyseria: Maciej Wojtyszko
Jak działa prawo przyciągania, w jakie pułapki prawa przyciągania można wpaść i jak ich uniknąć. Krótko i na temat o tym jak potężna jest siła naszych myśli.
W procesie coachingu stawiamy sobie cele. Formułujemy je tak by miały wydźwięk pozytywny. Po co? Żeby mózg właściwie zidentyfikował to, do czego ma dążyć. Raz wypowiedziane głośno stwierdzenie poparte silnym przekonaniem, że tego bardzo chcemy, daje do mózgu sygnał SZUKAJ, a ten zaczyna kombinować i dążyć do osiągnięcia celu. Bywa, że zupełnie mimochodem dookoła nas zaczynają się dziać rzeczy sprzyjające osiągnięciu tego, co sobie zakładaliśmy. Tylko, że to wcale nie jest przypadek:) To celowe działania naszego mózgu! Dlatego uważaj o czym marzysz. Przykład, czyli jak spełniłam swoje marzenie? W zasadzie to spełniłam marzenie, które nawet marzeniem nie było. Nie zdążyło się nim stać, bo od razu myśl wprowadziłam w życie. Pokonałam swoje ograniczenie. Coś co w toku coachingu zamierzałam sobie postawić za cel, którego jeszcze nie zdążyłam przepracować, bo już się udało, zrealizowało …STOP! Ja zrealizowałam:)Ucząc się i praktykując coaching indywidualny, podziwiałam ludzi, którzy prowadzą całe grupy. I kiedyś głośno powiedziałam ” chcę robić coaching dla grup i zespołów”. I stało się! Kilka dni później poprowadziłam coaching grupowy dla 13 osób! Kiedyś z podziwem, niedowierzaniem, a nawet lękiem patrzyłam na wszelkiej maści trenerów, coachów, mówców. Niewyobrażalnym, poza możliwością objęcia tego przez moją świadomości: było dla mnie zrozumienie jak to możliwe, że ten oto człowiek nie boi się stanąć przed tyloma, często obcymi osobami i mówić. Zapraszać do wykonania jakichś czynności, sprawiać, że ludzie to robią, słuchają, wynoszą dla siebie wartość. A jeszcze przy tym mówić składnie, z sensem i bez widocznego stresu. Co kiedyś o sobie myślałam? Sądziłam, że dla mnie to nieosiągalne i odrzucałam temat z miejsca, za każdym razem podziwiając tych, którzy to robią. W ogóle nawet nie próbowałam sobie siebe w takiej sytuacji wyobrazić. Kiedy szkoliłam się z coachingu już w pierwszych dniach mojego kursu wyzwaniem było poprowadzenie sesji treningowej z innymi uczniami. Stres mnie zżerał, kończyny się trzęsły, serce waliło, ręce pociły, słowa plątały. Jednak z dnia na dzień te sesje prowadziłam, mimo stresu, mimo tych wszystkich somatycznych przypadłości, które z biegiem czasu coraz mniej mi dokuczały (bo nie powiem żeby znikły całkowicie), ale jakoś tak się stało, że w okolicach 11 dnia szkolenia, czyli za razem w okolicach 11 sesji coachingu prowadzonego przeze mnie, zrodził się w mojej głowie pomysł poprowadzenia warsztatu grupowego, w konkretnym terminie, dla konkretnej grupy osób… i wiecie co?!Zupełnie nie myślałam wtedy o stresie, tylko o tym jakie będą efekty, co to przyniesie, co ludzie odkryją, jak zadziała moc grupy i mojej ulubionej techniki . Uważaj o czym marzysz, czyli jak głośno wypowiedziana myśl stała się faktem. I trach, zanim się jeszcze na dobre z tym oswoiłam, zdążyłam wypowiedzieć swoją myśl głośno w towarzystwie kilku znaczących dla mnie i tego właśnie tematu osób i chyba właśnie dzięki temu, nie wiedzieć kiedy zaangażowałam swoje siły w to, żeby pomysł stał się rzeczywistością. Umówiłam się na termin, i nawet dogadałam z bardzo inspirującą trenerką/coachem na coś w rodzaju rozmowy wspierającej, inspirującej i podpowiadającej co i jak zrobić . Okazało się (po raz kolejny już!), że słowa Coelho „I kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie Twojemu pragnieniu” -naprawdę się sprawdzają. Ten cytat oraz jeszcze jeden bardzo, ale to bardzo mi tutaj pasuje:„uważaj o czym marzysz, mózg nie zna się na żartach!”. Głośno wypowiedziane słowa zadziałały na mój mózg jak sygnał do działania, a nie tylko czcze gadanie:) Marzenie stało się faktem ! Nawet choroba nie była w stanie mnie osłabić. Poszłam, zrobiłam to, poprowadziłam. Od doskonałości leżało to o spory kawałek, ale wiecie co? Ludzie byli zadowoleni, odkrywali, poszerzali swoją perspektywę,otwierały im się oczy. Widziałam uśmiechy, optymizm, którego trochę matką się poczułam. To piękne. Nasz mózg pomaga spełniać marzenia, jeśli tylko mu na to pozwolisz. Jeśli sobie pozwolisz:) ” … kimkolwiek jesteś, cokolwiek robisz, jeśli naprawdę z całych sił czegoś pragniesz, znaczy to, że pragnienie owo zrodziło się w Duszy Wszechświata. I spełnienie tego pragnienia, to Twoja misja na Ziemi.” I to właśnie od dłuższego czasu czuję, że mam swoją misję i to daje mi takie poczucie spokoju, spójności. Zdecydowanie najpiękniejsze uczucie jakiego do tej pory doświadczyłam. A Ty, jak spełniasz swoje marzenia? Uważaj o czym marzysz..:) Jeśli podobał Ci się ten wpis, podziel się linkiem z innymi. Jeśli chcesz być na bieżąco, zapraszam do śledzenia mojego bloga lub zapisania się do newslettera. A tymczasem powodzenia we wdrażaniu zmian! Kasia źródło zdjęcia:
„Uważaj o czym marzysz, bo jeszcze się spełni !” Słodka Harmonia dziś kończy 3 lata ☕️ To były szalenie pracowite 3 lata Mnóstwo pomysłów, jeszcze więcej zrealizowanych zamówień ️ Jesteśmy
Na początku zeszłego roku siedziałam w kuchni swojego mieszkania w Berlinie i w trakcie rozmowy ze znajomym powiedziałam mu niespodziewanie, że tęsknię za Mią (moją jedyną i najfajniejszą córką). Nie miało to do końca sensu, bo Mia szalała po tym samym mieszkaniu, w którym właśnie siedzieliśmy z córką znajomego, i była na wyciągnięcie ręki. Ja z kolei na co dzień za nią tęskniłam, sama nie do końca rozumiejąc, jak mogę marnować te kilka godzin darowanej mi w ciągu dnia wolności na tęsknotę za wiecznie toczącą się kulką energii. Mogłabym spędzić je na pracy lub chociażby siedzeniu i nic nie robieniu. No właśnie, ona spędzała kilka godzin dziennie w przedszkolu, a ja miałam wrażenie, że jej dzieciństwo ucieka mi przez palce. Winię za to pomysł kupna kampera, który zrealizowałam kilka lat wcześniej (kampera nr 1, bo jesteśmy obecnie na numerze 3). Doprowadził on do tego, że spędzałam z córką ładnych kilka miesięcy rocznie w drodze. Odkryłam wówczas, jak totalnie genialne jest moje dziecko. W pewnym momencie stwierdziłam, że jedynym i rozsądnym wyjściem z tej całej tęsknotowej sytuacji będzie zabranie Mii z przedszkola, wpakowanie jej do kampera i podróżowanie z nią do momentu, kiedy będzie musiała iść do szkoły, czyli przez kolejne 2 lata. Od momentu kiełkowania pomysłu do podjęcia ostatecznej decyzji minęło 10 minut. Pozostało jedynie wciągnięcie do planu Tomasza (taty) i samej Mii. Tomasz powiedział „OK” w 5 sekund, Mia odpowiedziała „super”. Poszło łatwo i bez dramatu. Kolejne dwa miesiące na przemian jeździliśmy Thelmą (naszym przyszłym domem na kółkach i kamperem nr 3) i pakowaliśmy nasze życie w Berlinie do pudeł, żeby zwolnić mieszkanie. I tak, po zdaje się kolejnych przysłowiowych 5 minutach, siedziałam w naszym 30-letnim kamperze i dopiero wtedy doszło do mnie, że moim domem oficjalnie jest samochód. Fala szczęścia, która mnie uderzyła, była niesamowita, bo właśnie zrealizowałam plan, który zawsze siedział gdzieś z tyłu mojej głowy. No właśnie, ten plan… Doświadczenie w drodze z Mią miałam spore. Kiedy skończyła roczek, zabrałam ją do Australii, gdzie prowadziłam warsztaty z fotografii kulinarnej. Kiedy miała 2 lata, pojechałyśmy na długie tygodnie do Nowej Zelandii, gdzie wspólnie kempingowałyśmy na dziko w 50-letnim kamperze. Po powrocie kupiłam swojego pierwszego kampera, który niemalże rozchodził się w szwach, i przez bite 5 miesięcy jeździłyśmy nim po Europie. Ja i Mia, tata dojeżdżał od czasu do czasu, na chwilę. To, czego nie wzięłam pod uwagę, to to, że matki są niezwykle zorganizowanymi istotami. Potrafimy żyć w kamperze, ugotować, zaplanować, popracować, a i dostarczyć wszystko w terminie, zrobić pranie w rzece. I jeszcze wstać o 4:30 rano, żeby podziwiać wschód słońca z kubkiem kawy w ręce, w bezpiecznej odległości 5 metrów od kampera, w którym śpi dziecko. Przestrzeń osobista jest w końcu ważna i potrzebna, nawet przez tę jedną godzinę dziennie. Za to trochę inaczej to wygląda, gdy do kampera wprowadził się Tomasz, zaś Mia przestała drzemać w ciągu dnia. Jak to w małżeństwie bywa, trzeba się dotrzeć, a kiedy przeprowadzasz się z mężem i dzieckiem do 12 mkw, trzeba ustalić pewne zasady, które są oczywiście nagminnie łamane przez tych, którzy ich nie wymyślali (Mię i Tomasza). W trakcie wcześniejszych lat podróżowania z Mią wypracowałam sobie pewne triki. Na przykład smażyłam rano wieżę naleśników i miałyśmy zawsze kilka na kolację i na przekąskę. Tomek zjada wszystkie naraz, więc trick jest nieaktualny. To samo tyczy się makaronu lub innego obiadu, który odgrzewałam następnego dnia. Mam też przekąski kryzysowe, bo zdarza się, że dziecko potrzebuje kawałka czekolady, by uświadomić sobie, że dziejąca się właśnie tragedia wcale nią nie jest. Tomek niczym pies myśliwski potrafi wszystkie wytropić i zjeść. Fakt ten oczywiście skrzętnie ukrywa. Jednak największym, bezczelnym i niewybaczalnym przewinieniem jest wykończenie kawy, również tej awaryjnej (tak, mam awaryjną, bo przezorny zawsze zabezpieczony, a życie przed kawą nie istnieje), i nie wspomni mi o tym. Prócz wielu mniejszych, mam jedną istotną wadę – jeśli nie wypiję rano filiżanki kawy, bez kija do mnie nie podchodź. Nie raz, nie dwa zdarzyło się niestety, że obudziłam się o 5 rano w środku lasu lub gdzieś na górze i okazało się, że kawy nie ma. Nie omieszkałam wówczas obudzić Tomasza i wypytać, gdzie ją schował. To, ile razy usłyszałam, że przecież wczoraj ją skończył i trzeba kupić nową (o czym nie wspomniał wcześniej), jest wprost nieprzyzwoite. Do najbliższej miejscowości jest 20 kilometrów, dziecko śpi, więc nie wypada go budzić dla filiżanki kawy, a ty masz w głowie setki planów zemsty. Sytuacja powtarza się nagminnie, więc poważnie zaczynam zastanawiać się nad odstawieniem trunku, by ratować małżeństwo. „Matki są niezwykle zorganizowanymi istotami. Potrafimy żyć w kamperze, ugotować, zaplanować, popracować, a i dostarczyć wszystko w terminie, zrobić pranie w rzece. I jeszcze wstać o 4:30 rano, żeby podziwiać wschód słońca z kubkiem kawy w ręce, w odległości 5 metrów od kampera, w którym śpi dziecko”. Jak wygląda życie w 12 mkw? Całkiem zwyczajnie. Jest śniadanie, obiad i kolacja, gotowanie i zmywanie. Jest zabawa z Mią i pogadanki. Oboje z Tomaszem pracujemy, z tym, że ja wstaję wcześnie rano i zaczynam pracę o 5-6 rano, zaś Tomasz ma zmianę wieczorną. To, co się zmieniło, to organizacja czasu. Nie ma mowy o jego marnowaniu, bo wybór jest prosty: albo czas z Mią, albo nadrabianie pracy. W naszym kamperze mamy wszystko, czego nam potrzeba. Prąd jest z solarów zamontowanych na dachu. Jest toaleta, jest też prysznic. Jest kuchenka, zlew i lodówka. Jest łóżko, które trzeba pościelić i powierzchnia, którą trzeba wysprzątać. Jest nawet mały poręczny odkurzacz, ręczny mikser do szejków i za dużo deskorolek na metr kwadratowy. Zmiana polega na tym, że w planie co kilka dni jest poszukiwanie wody i miejsca, gdzie tą zużytą można opróżnić. Codziennie szukamy też miejsca, gdzie możemy zaparkować na noc, bo lubimy zmiany i jeśli już żyje się w aucie, to trzeba z tego korzystać. Z ostatnim nie ma problemu, bo miejsca te są zazwyczaj na dziko i zazwyczaj są przepiękne, choć zdarza się i spanie na parkingu. To, co jest najtrudniejsze i zarazem najpiękniejsze w naszej sytuacji, to spędzanie ze sobą czasu 24/7, i to sporo tego czasu w niewielkiej przestrzeni. Okazuje się, że nie jest to trudne, ale potrzebne są pewne zasady (te nagminnie łamane). Na koniec dnia jest tak samo jak w domu, przyzwyczajasz się i staje się to dla ciebie normą. Mały metraż nie przeszkadza, widoki zachwycają, twój czas samemu (o tej 5 rano na zewnątrz kampera) staje się ulubioną rutyną. Moja rodzina ignoruje wschody słońca na rzecz snu. Obydwoje wychodzą z założenia, że im dłużej pośpią, tym lepiej dla nich i otoczenia. Więc to jest mój czas, na myślenie, na podziwianie świata, śmianie się na głos, kiedy zdam sobie sprawę, że siedzę właśnie na skale o 5 rano, popijam kawę i patrzę na ocean. A świat naokoło dopiero zacznie się budzić, albo jeszcze długo nie.
4.6K views, 79 likes, 14 loves, 20 comments, 8 shares, Facebook Watch Videos from C.T.C_operators: Uważaj o czym marzysz, marzenia się czasem spełniają.
Ludzi online: 252, w tym 9 zalogowanych użytkowników i 243 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności.
Connelly Victoria - Uwazaj, o czym marzysz Bobowi i Annie z najserdeczniejszymi pozdrowieniami Podziękowania Dla mojego świetnego zespołu, na którego wsparcie zawsze mogłam liczyć: Deborah Wrig
zapytał(a) o 18:01 Czy zgadzacie się z sentencją: " Uważaj o czym marzysz, bo marzenia się spełniają"? Najlepiej prosiłabym o wypowiedź z wiedziałam do jakiej kategorii dać, jak coś to przenieście. To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź Tak! Tylko niestety wydaje mi się, że te złe przeczucia i życzenia mają większą moc. Może to kwestia mojego pesymizmu... Ale tak czy siak należy na to uważać, bo cały świat zbudowany przez człowieka jest niczym innym jak projekcją jego myśli. Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 18:08 Zgadzam się. Nie wszystkie nasze marzenia są przemyślane i dające się spełnić w takiej formie w jakieś sobie wymyśliliśmy. Wiele z nich wychodzi pod wpływem chwili, a potem może się okazać, że nie jesteśmy gotowi na wejście w rzeczywistość. MaarTi odpowiedział(a) o 18:58 Zgadzam się aczkolwiek nie wszystkie. Te przemyślane zazwyczaj tak, z naszym wkładem oczywiście. Bo te, jak sie spotkałam z taką nazwą "głupie" raczej nie. Ja uważam, że marzenia nie są głupie tylko czasami nieprzemyślane, dziecinne, ale dla każdego co innego ma większą wartość. Mi nawet spadające gwiazdy nie pomogły. Może to po prostu nie było mi pisane ;) Warto wierzyć, że marzenia się spełniają, ja je spełniam w dużej mierze modlitwą. chociaż nie jestem jakąś zagorzałą katoliczką ;) foante odpowiedział(a) o 04:13 No jasne, ja ogólnie uznaję te metafizyczne ideolo, zwane również [CENZURA]. No dobra, po prostu - w New Age'owe paradygmaty. Ale też jest odrębne od tego pojęcie samospełniającej się przepowiedni, które już z marzeniem nie ma za wiele wspólnego. W każdym razie, a niech ludzie marzą i o pozornie najgorszych okropnościach. Najwidoczniej taka jest potrzeba ducha, bytu, czy czegoś tam i tyle. I niech się pali, niech się jara, byle w dupie była para (za Heleną Paździoch). blocked odpowiedział(a) o 09:19 Nie zgadzam się z tą sentencją ponieważ marzenia się nie spełniają. fika00 odpowiedział(a) o 16:43 Odpowiem swoim własnym przykładem. Mam 46 lat, pracuję w ochronie, pilnuję w supermarkecie. Mam dużo czasu na rozmyślania i marzenia. Któregoś dnia chodząc tak alejkami między towarem wypowiedziałem ni to marzenie, ni pobożne życzenie: chcę porozmawiać z moją pierwszą miłością (piękna dziewczyna ale dwadzieścia lat wstecz, długie rozmowy, przyjaźń, niespełniona miłość i jakieś głupie rozstanie) powiedziałem też: fajnie by było gdybym miał z nią dziecko (cholernie głupie, ale to miało być przecież tylko zwykłe marzenie, za to przecież nikt nie karze, marzyć każdy może, nie?). Minęło dwa miesiące i na Naszej Klasie odzywa się obca dziewczyna: znam E... ona chce się z tobą skontaktować, moje serce mało nie wyskoczyło. Później był telefon i rozmowa właśnie z nią, (po dwudziestu latach!) i te jej słowa: J... mam ci coś bardzo ważnego do powiedzenia: D... jest twoją córką, ma twoje oczy, twoje włosy i bardzo chce cię poznać. Doznałem szoku, nie byłem gotowy na taką rzeczywistość. Teraz oswoiłem się już z tym i jestem szczęśliwy jak nikt na świecie. Marzę dalej, ale moje marzenia są lepiej sprecyzowane, chociaż jeszcze bardziej zuchwałe. Uważasz, że ktoś się myli? lub
KBwu. 485 24 200 484 62 126 141 268 303
uważaj o czym marzysz